Pierwszy dzień rajdu rozpoczął się o godzinie szóstej. Harmonogram wymagał szybkiego działania, bowiem w ciągu najbliższych kilku godzin miało się zdarzyć wiele. Na godzinę siódmą zaplanowano śniadanie, zaś o godzinie ósmej Mszę świętą w odległej o jakieś trzy kilometry od zajazdu świątyni. Mało było więc czasu na poranną toaletę i
dopięcie spakowania tego, co miało być na motocyklach, jak i w busie technicznym. Szczęśliwie większość bagażu została rozlokowana poprzedniego dnia, więc uczestnicy rajdu w miarę spokojnie mogli skorzystać ze stołu szwedzkiego i najeść się do syta.
Wyjazd z zajazdu Kosynier nastąpił kilkanaście minut przed godziną ósmą. Dojazd w okolicę kościoła pw. Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Bibicach zajął około pięciu minut. Miło było patrzeć z perspektywy busa technicznego którym jechałem na jazdę dwudziestki motocyklistów w szyku. Pod kościołem, a także wewnątrz świątyni zgromadziło się kilkaset osób chcących uczestniczyć w porannej Mszy świętej odprawianej w intencji zarówno uczestników naszego rajdu-pielgrzymki, jak i uczestników biegu szafetowego na Monte Cassino organizowanego przez Fundację Brama 1934.
Msza święta miała bardzo podniosły charakter. Proboszcz tego nietuzinkowego zarówno pod względem religijnym, jak i historycznym miejsca –
ksiądz Jan Przybocki zaprosił do sprawowania Eucharystii naszego kapelana –
księdza Mieczysława Kucela CSMA. W Mszy świętej Stowarzyszenie Motocyklowe Monte Cassino Intermarium wystawiło swój
poczet sztandarowy. Uroczystość uświetniła pani, która towarzysząc swemu śpiewowi grą na gitarze przedstawiła kilka pieśni patriotycznych i religijnych. Wystąpił również chór parafialny, który urzekł nie tylko mnie, ale i zgromadzonych w kościele wiernych pięknym, czystym brzmieniem głosów oraz harmonizacją. Wiele chórów z większych ośrodków życia religijnego mogłoby pozazdrościć kultury śpiewaczej temu zespołowi. W Eucharystii brali również udział miejscowi przedstawiciele władz samorządowych, zaś tuż za nimi zasiedli w pełnym składzie
uczestnicy motocyklowego rajdu-pielgrzymki. Na zakończenie uroczystości na schodach przed bibickim kościołem uczestnicy motocyklowego rajdu oraz biegu sztafetowego pozowali do
wspólnego zdjęcia.
*
Komu w drogę, temu czas – można powiedzieć. A więc kawalkada motocykli ruszyła na spotkanie z nieznanym. Najpierw kilkanaście kilometrów krętymi drogami gminnymi i powiatowymi w niedalekiej odległości od Jury Krakowsko-Częstochowskiej i Dolinek Podkrakowskich. W Modlnicy wyjechaliśmy na drogę krajową, którą przez Olkusz, Dąbrowę Górniczą dotarliśmy do autostrady A4, z której po dotarciu do skrzyżowania z autostradą A1 skręciliśmy w tę ostatnią, by zatrzymać się „na cepeenie”, jak w żargonie motocyklistów nazywa się wszystkie stacje benzynowe, niezależnie od przynależności do różnych koncernów, by uzupełnić zbiorniki paliwa. Niebawem przekroczyliśmy granicę polsko-czeską za Gorzyczkami.
Nie wjeżdżając do miast minęliśmy Ostrawę, Ołomuniec i Brno, gdzie skręciliśmy wyraźnie na południe, w stronę granicy z Austrią. Przekroczyliśmy ją w okolicy miejscowości Mikulov i po kilkudziesięciu kilometrach wjechaliśmy na Wiener Au
ßenring (obwodnica Wiednia), prowadzącą na zachód, a następnie skręciliśmy na kolejnym węźle w prawo, na Donauufer Autobahn, wytrasowanej równolegle do Dunaju – największej rzeki Europy. Jadąc raz z jednej, raz z jej drugiej strony dotarliśmy w okolice Linzu do Asten i do Pension Löwen, które w tym dniu było naszym miejscem docelowym.
Dla mnie było to prawdziwe przetarcie oraz sprawdzenie się fizyczne i psychiczne na tak długiej i wymagającej trasie, choć przecież nie byłem kierowcą busa. Czułem dość duże zmęczenie i po kolacji postanowiłem iść spać, pomimo że obiecywałem sobie wcześniej, iż będę na bieżąco spisywał wszystkie moje wrażenia.
Film przedstawiający w skrócie uroczystość w podkrakowskich Bibicach dostępny jest tu zaś film opisujący drogę z Bibic do Asten (Austria) jest dostępny tu