google0d32ab1f75dbe813.html
Menu główne:
XVII Ogólnopolska Letnia Spartakiada Prawników – Wrocław 2006
Duch sportowej rywalizacji
Wrzesień to tradycyjny czas
letnich zmagań
prawników-sportowców.
Tym razem areną rywalizacji
stały się obiekty
Akademii Wychowania Fizycznego
skoncentrowane wokół
Stadionu Olimpijskiego
we Wrocławiu.
Ponad sześćset zawodniczek
i zawodników wzięło udział
w dniach 6-10 września
w tym największym,
integrującym środowisko
prawnicze w Polsce,
wydarzeniu sportowym.
Dzięki tej imprezie – jak napisał w przesłaniu do uczestników przewodniczący Komitetu Organizacyjnego, mecenas Wojciech Krzysztoporski – wszyscy mieli okazję odświeżyć stare przyjaźnie, nawiązać nowe znajomości, poczuć dobrego ducha sportowej rywalizacji, a także zachwycić się Wrocławiem.
I tak było naprawdę! Obok zaciętej rywalizacji sportowej był czas na spotkania towarzyskie, takie jak impreza plenerowa w podwrocławskich Krzyżanowicach-Rakowie, dyskoteka w kultowym lokalu P-1 przy ul. Szewskiej, czy wreszcie bal sportowca w obiektach IASE, tuż obok Hali Ludowej. Była również możliwość, szkoda że bardzo pobieżnego, zwiedzenia z przewodnikiem najciekawszych zabytków (Ostrów Tumski, Rynek) tego miasta nad Odrą.
*
Uroczyste rozpoczęcie spartakiady, a więc defilada województw przy akompaniamencie orkiestry wojskowej i przemówienia oficjeli, odbyło się na stadionie lekkoatletycznym. Słoneczna pogoda dopisała.
Wszystkich uczestników powitali w kolejności: mecenas Wojciech Krzysztoporski jako przewodniczący Komitetu Organizacyjnego, sekretarz miasta Wrocławia – Włodzimierz Patalas, wiceprzewodniczący Zarządu Głównego Zrzeszenia Prawników Polskich – mecenas Mariusz Paplaczyk oraz Mieczysław Śledź – szef Prokuratury Apelacyjnej we Wrocławiu.
Na trybunach zasiedli oprócz gości spartakiady także zagorzali kibice, znajomi i przyjaciele uczestniczących w rywalizacji sportowej prawników z całej Polski. Wśród nich dostrzegłem innych znamienitych sympatyków sportu prawniczego, jak choćby: mecenasa Andrzeja Josse – wiceprezesa ZG ZPP, mecenasa Stanisława Rymara – prezesa Naczelnej Rady Adwokackiej, czy sędziego Sądu Apelacyjnego w Warszawie Marka Czecharowskiego. Obok nich siedziały osoby, które włożyły ogrom pracy w organizację wrocławskiej spartakiady, że wymienię tylko te, które znam i zauważyłem: sędziów Sądu Okręgowego we Wrocławiu – Krystynę Ćwierz, Lidię Hojeńską, Grażynę Rataj i Tadeusza Szewiołę.
*
Część oficjalna trwała krótko, bowiem program sportowy był bardzo napięty i przewidywał w tym dniu (7 września) rozegranie wszystkich konkurencji lekkoatletycznych. Ze względu na dużą liczbę zawodników w konkurencjach biegowych zawodnicy startowali w kilku seriach i w ogólnej klasyfikacji liczył się uzyskany czas (nie miejsce). W skokach i rzutach rywalizacja przebiegała podobnie jak podczas normalnych zawodów sportowych (sześć prób lub kolejne podnoszenie poprzeczki).
Okazało się, że największych emocji dostarczyło rozegrane na płycie boiska współzawodnictwo w przeciąganiu liny, zarówno w wydaniu męskim jak i żeńskim. Trzeba przyznać, że rywalizacja tych ostatnich była nie tylko pasjonująca, ale również miała duże walory estetyczne.
Nieopodal stadionu lekkoatletycznego rozegrano po raz pierwszy w historii spartakiad samochodową jazdę sprawnościową. Polegała ona na tym, by w jak najkrótszym czasie przebyć slalom. Utrudnieniem było to, że samochód miał z tyłu zamontowane specjalne, niewielkie kółka, które powodowały efekt, podobny jaki uzyskuje się jadąc po śliskiej nawierzchni. Także i w tej konkurencji było wiele emocji.
Inną dyscypliną sportową, która po raz pierwszy zaistniała na prawniczych spartakiadach był squash, odmiana tenisa ziemnego, rozgrywana na niewielkiej, zamkniętej przestrzeni, gdzie niemałą rolę odgrywają ściany od których piłeczka odbija się rykoszetami. Trzeba niemało sprytu, orientacji i po prostu kondycji fizycznej, by sprostać regułom tej gry.
W tym samym dniu po południu rozpoczęły się także rozgrywki zespołowe w piłce nożnej, koszykówce, siatkówce, a także w tenisie stołowym i ziemnym.
Byłbym zapomniał, toczono w tym dniu również rywalizację w dość głośnej konkurencji, jaką było strzelanie z pistoletu. Strzelnica usytuowana była niedaleko innych aren rywalizacji sportowej i odgłosy strzałów były słyszane nawet kilkaset metrów dalej.
*
Następnego dnia (piątek – 8 września) stanąłem przed dylematem – oglądać zawody pływackie, czy pojechać na drugi koniec Wrocławia by uczestniczyć w zawodach wspinaczkowych. Ta konkurencja po raz pierwszy zaistniała w historii spartakiadowych zmagań... więc ją właśnie wybrałem. Zaważyły także moje osobiste sentymenty. Kiedyś, w młodości wspinałem się i w skałkach Jury Krakowsko-Częstochowskiej, i w Tatrach, i... dość tych przechwałek. Ściana wspinaczkowa we wrocławskim „Dolmelu” okazała się jedną z najbardziej okazałych i najpiękniejszych budowli tego typu w Polsce. Choć uczestników rywalizacji było niewielu (dwie panie i czterech panów), emocji nie brakowało.
Niestety, ze względu na to, że niektóre areny sportowe były oddalone od siebie nawet o kilka kilometrów, nie miałem najmniejszych szans zobaczyć wszystkie konkurencje. I tak ominęły mnie, czy raczej ja ominąłem rozgrywki w kręgle, badmintona, ringo, a także wspomniane już wcześniej pływanie.
Za to wieczorem, gdy już większość uczestników wybrała się na dyskotekę, odwiedziłem sportowych zapaleńców, którzy ponad tańce i rozrywkę przedłożyli walkę o medale w turniejach szachowym i brydżowym, czego dowód na zdjęciach.
*
Sobota, 9 września, to ostatni dzień rozgrywek XVII Ogólnopolskiej Letniej Spartakiady Prawników. W tym dniu decydowały się losy medali w finałach gier zespołowych. I znów miałem dylemat, które konkurencje obejrzeć? Wybrałem finał turnieju siatkówki kobiet, koszykówki mężczyzn oraz część finałowych gier w tenisie ziemnym. I nie żałuję, szczególnie finał męskiej koszykówki był bardzo zacięty i wyrównany.
Później był już tylko wieczorny Bal Sportowca, połączony z występem kapitalnego Aloszy Awdiejewa oraz rozdaniem pucharów, medali i dyplomów dla najlepszych. Późną już nocą zafundowałem sobie kilkukilometrowy spacer ulicami Wrocławia do Domu Studenckiego „Spartakus”, gdzie większość uczestników była zakwaterowana. Po drodze układałem sobie treść reportażu, który przed chwilą Państwo mogli przeczytać.
Krzysztof Bachorzewski
Zdjęcia autora
Reportaż został opublikowany w Gazecie Sądowej nr 10 (148) z października 2006 r.
Nie jestem typem sportowca!
Z sędzią
Magdaleną Ledworowską
rozmawia
Krzysztof Bachorzewski
• Zapewne jest Pani, jak każdy sędzia, osobą zapracowaną. Skąd więc pomysł na uczestnictwo w rywalizacji spartakiadowej i to w dwóch konkurencjach – strzelaniu i kręglach?
— W chwili obecnej nie jestem zawodowo zapracowana ponieważ od ponad dwóch lat przebywam na urlopie wychowawczym.
Udział w dwóch dyscyplinach to naprawdę nie jest żaden wyczyn. Proszę tylko spojrzeć na listy startowe. Są koledzy, którzy uczestniczą w kilku, a nawet kilkunastu konkurencjach. Szczerze ich podziwiam i podczas spartakiady gorąco im kibicuję. Nie jestem typem sportowca i moje konkurencje nie są zbyt wymagające, ale po każdej spartakiadzie mocno sobie obiecuję, że potrenuję i wystartuję w kolejnej dyscyplinie. Może więc w przyszłym roku lekkoatletyka?
Każda spartakiada daje możliwość oderwania się na chwilę od zawodowych obowiązków. Poza sportową rywalizacją jest to doskonała okazja do wymiany zawodowych doświadczeń, odnowienia starych znajomości oraz nawiązania nowych.
• Dowiedziałem się również o innej Pani pasji pozazawodowej – muzykowaniu. Czy mogłaby Pani szerzej na ten temat się wypowiedzieć.
— To prawda. Od kilkunastu lat śpiewam w Chórze Pomorskiej Akademii Medycznej w Szczecinie, a od pięciu lat również w Chórze „Remedium” Okręgowej Izby Lekarskiej.
• Znam wielu prawników łączących, wydawałoby się, te bardzo odległe dziedziny. Czy muzyka łagodzi stresy związane z Pani pracą?
— Muzyka jest dla mnie czymś bardzo ważnym. Przyjemności wykonywania jej na scenie i widoku wzruszonych słuchaczy nie da się z niczym porównać. To również ciężka ale zarazem bardzo przyjemna praca i chyba rzeczywiście łagodzi stresy, nie tylko zawodowe.
• W listopadzie odbywają się Warsztaty Artystyczne Prawników. Czy byłaby Pani zainteresowana udziałem w tej środowiskowej imprezie, w tym roku najprawdopodobniej w Zamku Czocha?
— Znam te warsztaty z opowiadań kolegów i wiem, że są to imprezy o bardzo przyjemnym klimacie. Obawiam się jednak, że obowiązki domowe i zawodowe (niebawem wracam do pracy), zatrzymają mnie w tym roku w Szczecinie. Ale może kiedyś...
• Czy może Pani jeszcze coś nam powiedzieć o swojej pracy zawodowej?
— Jestem sędzią od 1999 roku. Od początku pracuję jako karnista. Prawo karne już w czasie studiów bardziej mnie interesowało. Lepsze też miałam wyniki z bloku karnego na egzaminie sędziowskim. Przez kilka pierwszych lat pracowałam w Gorzowie Wielkopolskim. Najpierw jako asesor, później jako sędzia. Od 2002 roku pracuję w moim rodzinnym mieście – Szczecinie.
• Dziękuję za chwilę rozmowy i życzę powodzenia.
Zapraszam na pokaz przeźroczy obrazujących to wszystko,
co udało mi się zarejestrować na wrocławskiej spartakiadzie – rywalizację sportową i imprezy towarzyszące