google0d32ab1f75dbe813.html
Menu główne:
Jedną z imprez
towarzyszących
XLI Międzynarodowemu
Festiwalowi Folkloru
Ziem Górskich
w Zakopanem,
odbywającego się
w dniach
od 21 do 28 sierpnia
2009 roku,
było wystawienie
przez zespół regionalny
„Regle” im. J. Jędrola,
działającego
przy Związku Podhalan
– Oddział w Poroninie, opery góralskiej
„Naski świat”.
Ten artystyczny fakt
miał miejsce
we wtorek,
25 sierpnia 2009 r.,
w sali widowiskowej
zakopiańskiego
kina „Sokół”
o godz. 20.00.
Naski świat
Opera góralska w czterech odsłonach
Muzyka góralska biorąca udział w operze „Naski świat”
Pierwsza odsłona – W chałupie u Murzańskiego. Scena zbiorowa
Druga odsłona – Redyk
Trzecia odsłona – Miłość na pokucie. Scena zbiorowa
Czwarta odsłona – Na hali. Dziewczęta śpiewają nutę wierchową
Czwarta odsłona – Na hali. Popis taneczny
Czwarta odsłona – Na hali. Scena finałowa
Zdobycie biletu na tę okoliczność graniczyło z cudem. Niewiele mogła zdziałać legitymacja Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Dopiero znajomości i koneksje rodzinne mojej zakopiańskiej przyjaciółki, Bożeny Doleżuchowicz-Mickiewicz dały w efekcie rezultat taki, iż razem mogliśmy znaleźć się w nieco dusznej, bo wypełnionej do ostatniego miejsca (zarówno siedzącego, jak i stojącego) sali kinowej.
Opera „Naski świat” miała już kilka wcześniejszych przedstawień. Autorem libretta jest Franciszek Łojas Kośla – jeden z najbardziej znanych poetów podhalańskich, zaś kierownikiem całego przedsięwzięcia jest Maria Dawidek. Reżyserami spektaklu są: Stanisława Trebunia Staszel oraz Maciej Czernik. Kierownictwo muzyczne sprawował skrzypek-prymista Dawid Czernik.
W wydrukowanym na tę okoliczność programie Franciszek Łojas Kośla powiedział m.in.:
„Opera góralska «Naski świat», którą przedstawiamy, obrazuje pasterstwo jako jeden z istotnych sposobów na przeżycie mieszkańców Podhala.
(...) Tradycje zbiorowego wypasu owiec na górskich halach przynieśli w tatry Wołosi, ludy pochodzenia rumuńskiego. Wówczas Podhale stanowiło dobra królewskie. (...) Łąki górskie obfitowały w trawy pozwalające wyżywić bydło, także duże ilości owiec. (...)
Osadnicy podhalańscy otrzymywali w dawnych czasach od królów polskich poszczególne polany, na których stawiali szałasy, gdzie przetwarzano mleko owcze. (...) Z hodowli owiec pozyskiwano m.in. wełnę, skórę, z której uzupełniano góralskie odzienie. W dawnych czasach gospodarka pasterska stanowiła główne źródło dochodów w życiu rodziny góralskiej. W związku z tym wytworzyły się różnorodne zwyczaje i obrzędy zawierające wiele elementów magicznych; zachowań i działań gospodarczych pozwalających z dala od domostw przetrwać przez cały sezon na halach.
Zazwyczaj na górskich polanach, przy bezustannie palącej się watrze – ognisku, rodziła się miłość w pełnym przygód, mozolnym życiu górali. Organizatorem wypasu owiec byli bacowie. Zawód ten cieszył się w środowisku lokalnym ogromną estymą. Nie jest więc przypadkiem, że stanowisko to przechodziło przez wiele pokoleń z ojca na syna. Baca musiał być człowiekiem zaradnym, posiadającym dużą wiedzę o hodowli owiec.
Dziewczęta rade odwiedzały bacówki. Juhas, który doglądał owiec, zatrudniony przez bacę, był to młody chłopak twardy na wszelkie niewygody, pracowity – w tamtych czasach wartościowy kandydat na męża. (...)”
„Naski świat”, opera góralska, którą miałem przyjemność oglądać, złożona jest z czterech obrazów „malowanych” przez zespół regionalny „Regle” przy pomocy śpiewu indywidualnego i zbiorowego, zarówno a capella, jak i z towarzyszeniem ośmioosobowego zespołu muzycznego składającego się ze skrzypiec (prym i sekund) oraz basów. Prymistą, czyli muzykiem jakby przewodzącym całej kapeli był młody, acz bardzo sprawny technicznie Dawid Czernik. Napisałem specjalnie „malowanych”, gdyż muzyka tego spektaklu jest nad wyraz ilustracyjna, niejako malująca w sposób naturalny przeżycia bohaterów. Uzupełnieniem całości jest bez wątpienia naturalistyczna scenografia, pozbawiona jakichkolwiek oznak uproszczenia, czy kiczowatości, którą można czasami zaobserwować w spektaklach obrazujących tzw. góralszczyznę. Szczególnie pięknie prezentowała się scenografia drugiej odsłony, przedstawiająca przygotowania do redyku z wozem wypełnionym sprzętem potrzebnym do całoletniego przebywania na hali w centrum sceny.
Wrócę jeszcze do pierwszej odsłony, mającej podtytuł „W chałupie u Murzańskiego”. Jest to obraz przedstawiający życie codzienne rodziny góralskiej z okolic Poronina, rodziny wielodzietnej, żyjącej skromnie ale „honornie”. Rodzina ta utrzymywała się przede wszystkim z wypasania owiec na hali, choć na pewno podstawowe artykuły żywnościowe pochodziły ze skromnego spłachetka ziemi uprawianego tuż przy domu. Właśnie z tego domu wywodzi się główna bohaterka opery – Marysia, zakochana w młodym góralu – Jaśku Spodbuka, któremu nadarzyła się okazja wyjazdu do Ameryki.
O drugiej odsłonie – „Redyku” napisałem wcześniej, więc przejdę do kolejnej. I tu pewna niespodzianka. Przenosimy się za ocean, by odnaleźć Jaśka w Domu Podhalan w Chicago. Ta odsłona nosi nazwę „Miłość na pokucie”. Jest to jednak wyobrażenie Marysi o sposobie spędzania czasu przez jej ukochanego za Atlantykiem poparte kłamliwymi wieściami, że Jasiek już nigdy do niej nie wróci, a życie na emigracji niesie ze sobą bolesną rozłąkę, rozpad związków i zdradę. W tej scenie jest jakby odniesienie do „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego, gdy Marysia w swojej wyobraźni odnajduje się wśród bawiącej się emigracyjnej, góralskiej młodzieży. Jest to scena przejmująca, pełna tęsknoty, a szalona choć pełna swoistego marazmu zabawa, przypomina chocholi taniec przedstawiony przez młodopolskiego wieszcza.
Wreszcie ostatnia scena – „Na hali”. Pełna jest pieśni wierchowych i tańca, tło stanowi obraz przedstawiający pejzaż górski. Na takiej osnowie toczy się akcja, ku niewątpliwie pozytywnemu zakończeniu. A finał może być tylko jeden – miłość jest jedna, wierna, zwycięska, wymagająca jednak ofiary poświęcenia. Oczywiście publiczność zgromadzona na przedstawieniu uroniła łezkę, gdy Marysia tuliła się do Jaśka. Biła rzęsiste brawa, gdy parę młodych błogosławili rodzice...
W „Słowie”, jaki napisała dr Stanisława Trebunia Staszel, reżyserka spektaklu i etnolog, pracownik naukowy Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Jagiellońskiego, a umieszczonym w programie opery czytamy m.in.:
„Epoka dawnej, wierchowej pieśni odeszła w zasadzie w przeszłość. Ucichło w górach tęskne, zalotne śpiewanie dziewcząt, umilkły niesione echem śpiewy i pogwizdywania juhasów wypasających w halach owce. (...) Ale przecież góralska nuta nie umarła. Jest wśród nas, choć może pozbawiona swej dawnej urody i pierwotnych odniesień, ale nadal bliska sercu tym, którzy chcą się w dziedzictwie tej ziemi przeglądać. (...) Człowiek jest tym przedziwnym stworzeniem, które potrafi dawne piękno z przeszłości wydobyć i ocalić od zapomnienia. I co więcej, potrafi nadać temu co dawne, nowy pulsujący współczesnym doświadczeniem blask, tak jak czyni to poeta z Poronina Franciszek Łojas Kośla, a wraz z nim członkowie zespołu «Regle». To dzięki ich wspólnej, twórczej pracy otrzymujemy w darze nową góralską operę «Naski świat». W dziejach kultury podhalańskiej, to drugie po «Jadwisi spod regli» tego typu dzieło, ale pierwsze napisane przez rodowitego Podhalanina.” [o operze „Jadwisia spod regli” i 0 jej autorach –Julianie Reimschüsselu oraz Adamie Doleżuchowiczu można dowiedzieć się na innej stronie mojej witryny].
Tekst i zdjęcia:
Krzysztof Bachorzewski