Przedostatni dzień naszego rajdu to kolejne wyzwanie. Tym razem mamy do pokonania około 700 kilometrów. Choć niemal cała trasa biegła autostradami, to wydawała się być bardzo urozmaicona. I tak też było. Rytm dnia zmienił się, bowiem codzienną Mszę świętą rajdowi decydenci (ksiądz kapelan i komandor rajdu) postanowili przenieść na wieczór. Chodziło o to, by móc zaraz po śniadaniu ruszyć z Bolonii w kierunku granicy z Austrią i dalej niemal pod Wiedeń.
Tuż przed wyjazdem
krótką modlitwą powierzyliśmy Bogu naszą jazdę i podziękowaliśmy za dotychczasową – bezawaryjną. Ruszyliśmy spod hotelu w Bolonii około dziewiątej rano. Pierwsza część trasy, to jazda
coraz dalej od Apeninów. Minęliśmy autostradowymi obwodnicami takie miasta jak Ferrara, Padwa, wielkim łukiem ominęliśmy Wenecję i dotarliśmy do miejsca, gdzie w potężnym węźle drogowym w prawo odbija autostrada do Triestu. My zaś skierowaliśmy się na północ, także autostradą w kierunku Udine i dalej,
już w terenie górzystym (Alpy Karnickie) do Tarvisio i granicy z Austrią.
Jazda autostradami wydaje się być nudna, ale urozmaicają czas widoki na wysokie szczyty górskie, a także częste krótsze lub dłuższe tunele. Moje zainteresowanie wzbudziły zupełnie wyschnięte koryta mniejszych lub większych strumieni górskich i rzek. Czyżby był to efekt globalnych zmian klimatycznych? Na południu Włoch także widziałem podobne widoki, ale składałem to na karb chwilowej suszy.
Minęliśmy miejscowość Villach i dalej trasa biegła wzdłuż bardzo długiego, bo liczącego około 30 kilometrów jeziora Wörthersee. Za nim, w pewnym oddaleniu widniał łańcuch górski o nazwie Karawanken, oddzielający Austrię od Słowenii. Niebawem przejechaliśmy obok większego miasta – Klagenfurt. Dalej urozmaiconą trasą, choć bez spektakularnych górskich widoków, za to mając przed oczami bardziej sielski krajobraz dotarliśmy do miasta Graz.
Za tym miastem pogoda popsuła się, zaczął padać deszcz, a nawet słyszałem wyładowania atmosferyczne. Wjechaliśmy w teren bardziej górzysty co sprawiło, że jazda stała się trudniejsza. Niemniej jednak Sebastian wykazał się być znakomitym kierowcą i bez większych trudności zjechaliśmy z autostrady przed miejscowością Wiener Neustadt. Jeszcze tylko kilka kilometrów i dotarliśmy do przedostatniego naszego miejsca noclegowego – hotelu Schwartz w St. Egyden am Steinfeld.
Jak niemal codziennie, byliśmy pierwsi i na nas (szczególnie na Sebastiana) spadł obowiązek przedstawienia się gospodarzom tego miejsca. Gdy już wszyscy motocykliści dotarli do hotelu, po rozlokowaniu się w pokojach spotkaliśmy się na wieczornej Mszy świętej.
Ponad 700 kilometrów w ciągu jednego dnia nawet dla wytrawnych motocyklowych turystów było trudnym wyzwaniem. Pomimo zmęczenia spotkaliśmy się w hotelowym ogrodzie, gdzie Maciej dotrzymując danego przed rajdem słowa przygotował ostatnią wieczorną kolację. Posiliwszy się do syta po niedługim czasie udaliśmy się do swoich pokoi na zasłużony wypoczynek.
Film ukazujący w skrócie podróż z Bolonii do St. Egyden am Steinfeld można zobaczyć tu Ciekawa homilia na temat m.in. roli mężczyzny w rodzinie dostępna jest tu