Piąty dzień naszej motocyklowej peregrynacji zastał nas w
Loreto. Mieliśmy tu odwiedzić kolejny cmentarz żołnierzy polskich na włoskiej ziemi, ale także nawiedzić bazylikę loretańską poświęconą Najświętszej Marii Panny. W świadomości katolików istnieje modlitwa w formie litanii do Matki Bożej o szczegółowym tytule „loretańska” . Są różne wersje powstania tej modlitwy, jedna z nich mówi, że ta forma powstała w XII wieku we Francji, a następnie rozpowszechniona właśnie w Loreto w wieku XVI. Jest tu również bardzo licznie odwiedzany przez pielgrzymów tzw. Domek Maryi, który według tradycji pojawił się w tym miejscu 10 grudnia 1294 roku. Legenda mówi, że to aniołowie przenieśli Święty Domek z Palestyny do Włoch. Tak, czy inaczej, bazylika w Loreto jest miejscem, w którym chrześcijanin umacnia się w swej wierze.
Wracam jednak do okoliczności związanych z pobytem VII rajdu Monte Cassino Intermarium w Loreto. Po hotelowym śniadaniu w postaci szwedzkiego bufetu (jak zwykle) zaczęliśmy przygotowania do wędrówki na cmentarz żołnierzy polskich 2 Korpusu nieopodal, a właściwie u stóp loretańskiego sanktuarium. Powitała nas tam
polska flaga na wysokim maszcie i rzędy mogił. Tuż przy wejściu na teren cmentarza, na podwyższeniu stał jakby pomnik, jakby
miniaturowe mauzoleum, a na jego ścianie od strony cmentarza znajdował się ołtarz z wizerunkiem Matki Bożej Ostrobramskiej.
Przy tym ołtarzu
nasz kapelan odprawił Mszę świętą. Główna intencja to oczywiście prośba o zbawienie wszystkich leżących na tym cmentarzu żołnierzy, niezależnie od ich wyznania. Każdy z nas, uczestniczących w tej Eucharystii przyniósł w to miejsce swoje intencje. I te, które dotyczyły spraw osobistych oraz te, które były związane z naszym pobytem na ziemi włoskiej. Tradycyjnie też, po zakończeniu nabożeństwa został złożony
wieniec od Stowarzyszenia Motocyklowego Monte Cassino Intermarium oraz zapalono znicze pamięci. Odśpiewany został również Mazurek Dąbrowskiego. Znalazł się również czas na zadumę i refleksje podczas wędrówki między
żołnierskimi mogiłami, a także na
wspólne zdjęcie.
Podchodząc, po wyjściu z cmentarza,
po stromych schodach, dotarliśmy do miejsca, w którym
parkowały motocykle i bus techniczny. Czas bowiem naglił, bowiem czekała nas jeszcze długa droga. Do Rzymu, ale z postojem i zwiedzaniem... Asyżu. Dość szybko uwinęliśmy się z przygotowaniami do jazdy i ruszyliśmy...
Droga z Loreto do Asyżu była bardzo malownicza i bezpieczna. Trasa przebiegała przez Apeniny pokonując
liczne tunele i wiadukty.
Z odległości kilku kilometrów dostrzegliśmy piętrzący się na wzgórzu średniowieczny kompleks z licznymi dominantami w postaci kościelnych wież oraz budowli znajdującej się najwyżej mającej charakter fortecy. To właśnie Asyż (po włosku – Asissi).
Prowadzący drugą grupę motocyklistów – Wojtek przywiódł nas na placyk przed nieco dziwnym budynkiem, w części mający charakter kościelny. Okazało się, że to jest
coś w rodzaju szpitala, czy też hospicjum wspierające osoby niepełnosprawne (
Istituto Serafico Per Sordomuti E Per Ciechi), a więc nie było to właściwe miejsce parkingowe. Niemniej jednak w tym miejscu udało się dzięki uprzejmości osób z recepcji kilku osobom z naszej grupy „zaliczyć” podstawowe potrzeby fizjologiczne. Gdy dojechała (jak zwykle nieco później) pierwsza grupa z komandorem rajdu, połączywszy się już b
ez trudności dotarliśmy na główny parking Asyżu, leżący u stóp średniowiecznej zabudowy okolicy bazyliki świętego Franciszka.I tu, na parkingu, czekała na nas (a właściwie na dwóch uczestników rajdu) wielka niespodzianka. Spotkaliśmy się z
Patrycją – żoną Piotra oraz
Agnieszką wraz z dziećmi (Jankiem i Anią) – żoną Leszka, mojego siostrzeńca. Oczywiście to spotkanie było zaplanowane dużo wcześniej, ale zgranie terminu było sprawą wymagającą precyzji działania. Osoby te przyleciały samolotem z Warszawy do Rzymu, wypożyczyły auto... i przyjechały w tym samym czasie, kiedy my pojawiliśmy się w Asyżu.
Na parkingu dokonało się jeszcze jedno spotkanie, a mianowicie z sympatyczną
polską przewodniczką po Asyżu, dzięki której mogliśmy dowiedzieć się wielu ciekawych historii związanych z osobą świętego Franciszka. Kilka godzin w jej towarzystwie, oprowadzającej po zakamarkach średniowiecznego Asyżu, wiodącej nas do najważniejszych świątyń, takich jak
bazylika świętego Franciszka, obok kościoła pw. Najświętszej Marii Panny (
Chiesa di Santa Maria sopra Minerva) znajdującego się przy Placu Ratuszowym (
Piazza del Comune), dalej tzw.
nowy kościół świętego Franciszka postawiony w miejscu jego narodzin, wreszcie kościół świętego Rufina będący miejscową katedrą i na sam koniec
bazylika świętej Klary, w której zachowane są szczątki owej świętej.
W Asyżu oczywiście poruszaliśmy się w tłumie pielgrzymów i tylko dzięki umiejętnościom przewodniczki nie pogubiliśmy się wędrując po
ciasnych jego uliczkach. Znalazł się czas modlitwy w bazylice świętego Franciszka (kościół dolny i górny), ale najwięcej czasu spędziliśmy u świętej Klary, gdzie można było przez kilkanaście minut kontemplować wszystkie intencje, z jakimi przybyliśmy do Asyżu.
Po tym czasie, już w tempie nieco żywszym, skierowaliśmy się na powrót do miejsca, gdzie zostawiliśmy auta. W powiększonym gronie ruszyliśmy w drogę do Rzymu.
Czekała na nas trasa wiodąca co prawda autostradami lecz bardzo ruchliwa, powodująca wydłużenie się czasu podróży do około 2,5– 3 godzin. Na miejsce, to znaczy do Ginevra Palace Hotel, leżącego nieco na uboczu od centrum Rzymu przyjechaliśmy jeszcze za dnia.
Po rozpakowaniu się wszyscy
uczestnicy zebrali się w hotelowym patio, gdzie Maciej (mój siostrzeniec i chrześniak) wywiązując się z przyrzeczeń przygotował sutą kolację z produktów, a także kuchni, wiezionych na pokładzie busa technicznego. Było pysznie (
fasolka po bretońsku), suto i wesoło. Tak się złożyło, że w tym dniu przypadały urodziny komandora VII rajdu Monte Cassino Intermarium, prezesa Stowarzyszenia Motocyklowego pod wspomnianą wyżej nazwą – mecenasa Artura Sobótki. W prezencie od uczestników rajdu otrzymał on niemałej wielkości maskotkę –
misia coala. Radości, śmiechu i wzruszenia było co niemiara.
Kolacja przeciągnęła się do godzin nocnych.
Filmowe reminiscencje z pobieżnego zwiedzania okolicy bazyliki loretańskiej oraz jej samej, a także krótki reportaż z uroczystego złożenia hołdu na Cmentarzu Żołnierzy Polskich 2 Korpusu oraz Eucharystii odprawionej przez naszego kapelana można znaleźć tu, natomiast kolejny film opisuje krótko przejazd do Asyżu i jego zwiedzanie