google0d32ab1f75dbe813.html

Dzień jedenasty - Molfetta - reportaże i wspomnienia

Przejdź do treści

Menu główne:

Reportaże, artykuły > VII Rajd Intermarium
Wtorek, 21 maja
– dzień jedenasty




Molfetta




Jedenasty dzień VII rajdu Monte Cassino Intermarium – wtorek, 21 maja – to dzień odpoczynku. Spędziliśmy ten dzień w nadmorskim mieście Molfetta, niedaleko Bari. Nocleg, a właściwie dwa, spędziliśmy w czterogwiazdkowym hotelu sieci SOGLOW, w warunkach bardzo dobrych. Rano, jak niemal co dzień przed śniadaniem uczestniczyliśmy w Mszy świętej odprawionej na tarasie przylegającym do jednego z apartamentów, w których mieszkaliśmy.  Śniadanie, to oczywiście tzw. szwedzki stół, gdzie mogliśmy najeść się do syta.
Komandor rajdu, Artur przedstawił pokrótce plan dnia, zawierający właściwie jeden punkt programu, mianowicie czas wolny, który każdy z uczestników mógł spędzić jak chce. Ja postanowiłem wybrać się w kierunku morza. Nie byłem sam, razem ze mną w wędrówce przez Molfettę towarzyszyli mi Ewa i Maciej, czyli siostrzeniec z partnerką. Trochę niefortunny wybraliśmy czas na ten spacer, mianowicie w porze włoskiej sjesty (czyli godziny południowe). Pustawe ulice i place, pozamykana większość sklepów, no i nieznośny upał.
Droga w kierunku wybrzeża była dość prosta. Od hotelu prowadziła nieco w dół, przekraczając tunelem linię kolejową Rzym – Bari, a następnie wiodącą przez centrum z wąskimi, prostopadłymi do naszego spaceru uliczkami. Większość budowli to niewielkie kamienice, bardziej przypominające XIX-wieczne pałace. Od czasu do czasu dominantą były wieże kościelne lub kościoły, których czołowe fasady były dużo wyższe niż nawy główne.
Idąc cały czas w jednym kierunku natrafiliśmy na moment decyzji, czy iść dalej w lewo, czy w prawo. Wybraliśmy kierunek w lewo... i niebawem doszliśmy do portu. W oddali, za falochronami widać było Adriatyk. Znaleźliśmy niewielką, piaszczystą plażę z podobnej wielkości zatoczką. Z przyjemnością ściągnęliśmy obuwie i kilka, może nawet kilkanaście minut moczyliśmy nogi w naprawdę słonej wodzie. Spotkaliśmy małżeństwo z dzieckiem – a jakże, Polaków spędzających tu urlop, zaś mieszkających od dłuższego czasu w pobliskim Bari.
Ponieważ zbliżała się pora obiadowa postanowiliśmy pójść do znanej z przewodników turystycznych restauracji Sea Chef, oferującej podobno najlepsze rybne potrawy w tym regionie Italii. Dość szybko odnaleźliśmy ten lokal i wchodząc doń zobaczyliśmy, że nie jesteśmy pierwsi spośród uczestników naszego rajdu. Fama o dobrym jedzeniu potwierdziła się. Moja smażona ryba była wyśmienita, podana z frytkami oraz sosami do wyboru zaspokoiła moje oczekiwania. A do tego podano schłodzone piwo Peroni Gran Riserva...
Wracając do hotelu, niestety pod górę i w popołudniowym skwarze, wszystkie moje kulinarne zachwyty przeobraziły się w chęć jak najszybszego dotarcia do miejsca naszego pobytu i odpoczynku w pozycji horyzontalnej. Po półgodzinnej wędrówce mojemu marzeniu stało się zadość. Nie było w sumie tak źle, jak to opisałem, bowiem cały czas towarzyszyli mi Ewa i Maciej. I było miło.
Wieczorem w hotelowym patio swoje kulinarne mistrzostwo kolejny raz pokazał mój siostrzeniec. I tak zakończył się dzień, w którym daliśmy odpocząć nie tylko sobie, lecz także motocyklom i busowi. Co przyniesie następny dzień, ano zobaczymy.

Film opisujący pobyt w Molfetta można obejrzeć tu

CIĄG DALSZY TU
 
Copyright 2015. All rights reserved.
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego