Kulminacją tej naszej wędrówki było zejście do miejsca, w którym nastąpiło pierwsze znane objawienie, które miało miejsce 1500 lat temu. Tu
ksiądz kustosz Władysław Szary CSMA przedstawił całą historię szerzenia się kultu świętego Michała Archanioła. Następnie pełni wiedzy i wrażeń zmysłowych z pobytu w tym świętym miejscu oraz po zrobieniu
pamiątkowego zdjęcia, udaliśmy się na powrót kilka pięter do góry – na zasłużony
poranny posiłek w hotelowej restauracji.
Później nastąpił ponadgodzinny czas na
spacer po mieście Monte Sant'Angelo. Moja wędrówka właściwie pokrywała się z trasą, którą poruszał się nasz kapelan. Tak samo jak ja „polował” aparatem fotograficznym na ciekawe ujęcia czy sytuacje. Dość szybko poczułem zmęczenie nie tylko wysoką temperaturą (spacer odbywał się w godzinach południowych) ale też częstym pokonywaniem różnicy poziomów, jak to w terenie górzystym. Ponadto trzeba było kontrolować czas, bowiem w tym dniu czekało na rajdowiczów sporo kilometrów do przejechania. Na zbiórkę przy parkingu wszyscy przybyli na czas, więc i odjazd z Monte Sant'Angelo odbył się sprawnie. Aha, muszę w tym miejscu napisać, że gospodarze Domu Pielgrzyma zrobili nam nie lada niespodziankę, gdyż każdemu z uczestników zaproponowali
prowiant na dalszą drogę. Było nam miło!
*
Wyjeżdżając z tego świętego miejsca zdarzyło się pewne nieporozumienie między motocyklistami a busem, którym podróżowałem. Kilkaset metrów od startu, motocykliści wjechali w tak wąską ulicę, że nasz poczciwy bus nie mógł tam się przecisnąć. Przytomność Sebastiana (kierowcy busa) nie dopuściła do tego, byśmy zakleszczyli się w tym miejscu. Wybraliśmy zawracając inną drogę. Najpierw zjeżdżaliśmy takimi długimi zakosami drogą, którą kilkadziesiąt godzin temu pokonywaliśmy w górę. Po pewnym czasie zjechaliśmy z tej drogi w lewo, w drogę nieco węższą, lecz prowadzącą bezpośrednio w kierunku wybrzeża. Sebastian miał wszystko pod kontrolą poprzez google maps, niemniej jednak była to trasa bardzo emocjonująca. Prowadziła bowiem przez niemal bezludne tereny, skaliste zbocza, tunele, serpentyny (można to zobaczyć na filmie dostępnym poniżej). W pewnym momencie dostrzegliśmy majaczące w oddali i dużo niżej wybrzeże Adriatyku. Niebawem dojechaliśmy do drogi biegnącej wzdłuż wybrzeża i tam... spotkaliśmy się z jedną z naszych grup motocyklistów, którzy inną drogą dotarli w to miejsce. Znalazł się czas na konsumpcję tego co przygotowali nam gospodarze Casa Pellegrini z Monte Sant'Angelo.
Dalsza jazda odbywała się drogami w pobliżu morskiego wybrzeża, coraz częściej pojawiały się gaje palmowe, nieprzypadkowo, bowiem trasa nasza biegła na południowy wschód. Ominąwszy Bari dotarliśmy wkrótce do miejsca, gdzie znajduje się Polski Cmentarz Wojenny w Casamassima.
Cmentarz ten, położony najdalej na południe jest najmniejszy z dotychczas odwiedzonych przez VII rajd Monte Cassino Intermarium. Powstał jeszcze w 1944 roku przy Polskim Szpitalu Wojennym nr 1 w Casamassima. Gdy zajechaliśmy przed bramę wejściową, zastaliśmy ją
zamkniętą na kłódkę. Nie bardzo orientowaliśmy się kogo powiadomić o naszym przyjeździe, by cmentarz został otwarty, pomimo
tabliczki z wyjaśnieniem tej kwestii. Właściwie, była to nasza wina, gdyż w tym dniu cmentarz był otwarty do godziny bodajże 15. Zabrakło nam 30 minut, by móc bez przeszkód wejść.
Jednak
weszliśmy na teren cmentarza włamując się przez przęsło w ogrodzeniu (chyba nie byliśmy pierwsi w takim sposobie wejścia, gdyż miejsce to było wyraźnie przed nami kilkakrotnie forsowane). Pomimo nieprawnego wejścia na teren cmentarza, zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami
złożyliśmy wieniec, zapaliliśmy znicze pamięci, a ksiądz kapelan poprowadził modlitwę za zmarłych żołnierzy pochowanych w tym miejscu.
Po chwili przyjechała na teren cmentarza jego polska opiekunka, przewodząca miejscowemu stowarzyszeniu Piccola Polonia,
pani Żaneta Nawrot. Przeprosiliśmy za wejście na cmentarz w sposób – co tu dużo mówić – niegodny. Pani Żaneta wykazała się daleko posuniętą wyrozumiałością i na dodatek opowiedziała pełną historię tego miejsca. Byliśmy bardzo wdzięczni i nie tylko pozowaliśmy do wspólnego zdjęcia, ale komandor rajdu Artur Sobótka wręczył pamiątkowe upominki.
Znalazł się czas na osobistą
chwilę refleksji związaną z ofiarą krwi żołnierzy 2 Korpusu Polskiego. Przechadzając się między grobami odnaleźliśmy miejsce pochówku
mjr. Henryka Sucharskiego – dowódcy na Westerplatte, który po wyjściu z niemieckiej niewoli zameldował się w dowództwie 2 Korpusu Polskiego, gdzie został dowódcą batalionu.
Po pożegnaniu się z panią Żanetą Nawrot i towarzyszącymi jej osobami udaliśmy się przez Bari do miejscowości Molfetta, gdzie mieliśmy
zaplanowany nocleg. Tu po raz kolejny błysnął swoim talentem kucharskim
mój siostrzeniec – Maciek, który w hotelowym patio zorganizował pyszną kolację. Tym razem mogliśmy nieco dłużej oddawać się
wieczornym uciechom, a to dlatego, że następny dzień został przeznaczony na wypoczynek.
Film z pobytu w sanktuarium świętego Michała Archanioła jest dostępny tu opowieść księdza kustosza Władysława Szarego CSMA o historii sanktuarium można zobaczyć tu natomiast film ukazujący nasz pobyt na cmentarzu w Casamassima jest tu